Odtwarzanie Kliknij, aby rozpocząć odtwarzanie Pauza Pauza
Wczytywanie
 
KuPamięci.pl

Anna Grzebieluch


* 04.01.1972

 

+ 18.12.2010

Miejsce pochówku: Warszawa, cm. Bródzieński

,

woj. mazowieckie

pokaż wszystkie
wpisy (38)
Licznik odwiedzin strony
49079
Kochana Aniu, Ktoś napisał " pozostał żal i smutek" ale ja chciałabym Ci dzisiaj napisac że jest WIARA, NADZIEJA i MIŁOŚĆ !!!!! Wiara w to że jesteś w najpiękniejszym miejscu na świecie, szczęśliwa, patrzysz teraz na nas siedząc u boku Ojca. Nadzieja że spotkamy się z Toba kiedy wypełnią sie nasze dni tu na ziemi i Miłość do Ciebie ale także wśród tych, którzy byli dla Ciebie bliscy. Odpoczywaj Aniu i do zobaczenia
Zgłoś SPAM
Pamiętam, że przed wyjazdem Ani do Francji napomknęłam jej o jakimś drobiazgu "na pamiątkę". Ani nie było trzy albo cztery miesiące w pracy. Ja zupełnie zapomniałam w tym czasie o swojej prośbie i jakież było moje zdziwienie gdy po jej powrocie zobaczyłam na biurku piękną kartkę pocztową z Paryża z przedstawieniem fontanny i bawiących się dzieci. A z tyłu dedykacja "Dla Kasi- Anka". Nigdy bym nie przypuszczała, że ta kartka będzie stanowić pamiątkę "po Ani" a nie "od Ani". Zachowam ją jako coś bardzo cennego i drogiego.
Zgłoś SPAM
07.03.2011
pokój pani duszy
Zgłoś SPAM
Kiedy poznałam Anię byłam w 5-tej klasie szkoły podstawowej. Nie pamiętam naszego pierwszego spotkania. Być może była to jakaś zbiórka mojej ówczesnej drużyny, może Wigilia lub Święto Szczepu. To co zapamiętałam z tamtego okresu, to przede wszystkim gawędy opowiadane podczas kominków przez dh. Anię. Była w nich jakaś magia, działy na wyobraźnię. Jej barwne opowieści o Zośce, Rudym i Alku sprawiły, że zaczęłam się interesować najpierw historią Szarych Szeregów, a potem losem Warszawy w czasie okupacji, co zaowocowało uczestnictwem w konkursach dotyczących tego okresu. To Ani zawdzięczam, że pojechałam na swój pierwszy obóz harcerski. Ze względu na trudną sytuację materialną moich rodziców nie było wtedy stać na opłacenie obozu. Ania przekonała moich rodziców, że powinnam pojechać na obóz i poradziła, skąd wziąć potrzebne pieniądze. Później, już jako drużynowa, zawsze mogłam liczyć na pomoc, dobrą radę i wsparcie z Jej strony. Chwaliła kiedy coś się udało, ale potrafiła również skrytykować, kiedy popełniałam błędy. Jej uwagi, mimo że nieprzyjemne (nikt nie lubi być krytykowany), były bardzo trafne i wielokrotnie uświadamiały mi rzeczy, z których sobie nie zdawałam sprawy, za co jestem Jej wdzięczna. Ania była nie tylko komendantką, ale przede wszystkim przyjaciółką. Można było do Niej przyjść ze wszystkimi problemami: kłopoty w domu czy w szkole, nieszczęśliwa miłość...Zawsze miała czas, żeby wysłuchać i podnieść na duchu. W pamięci na zawsze pozostaną mi nasze wspólne wieczory filmowe, rozmowy przy herbacie i Jej ciepły uśmiech. Aniu, byłaś dla mnie wzorem i będzie mi Ciebie brakować, ale wierzę, że kiedyś znowu się spotkamy.
Zgłoś SPAM
Poznałyśm się na jednej ze zbiórek 295 WDH Sulima. Pamiętam śpiewanki z dh Anią, dh Beatą, drużynową- dh Ireną Gierczak i Darkiem Pyrżakiem, który pełnił wtedy funkcję przybocznego. Był to 1996 lub 1997 rok, a ja nadal pamiętam magię zbiórek i ogromny autorytet jakim była dla mnie dh Ania. Była ciepła, spokojna, serdeczna i mądra. Była przykładem, za którym chciałam się podążać. Później, gdy jako przyboczna w Sajszonach i drużynowa Sulimy miałam problem- zawsze służyła pomocą, dodawała otuchy i poświęcała mi tle czasu ile mogła.. Jestem Jej ogromnie wdzięczna za to jaka była, bo w bardzo młodej wówczas osobie rozpaliła wiele zachwytów, wiarę i wytrwałość, które dały mi siłę w trudnych momentach i dawać mi ją będą już zawsze...
Zgłoś SPAM
Pamiętam pewien biwak…rozmowę z Renatką…rozmowę poważną bo o przyszłości harcerskiej mojej i Zuzi...nagle pojawia sie pomysł-może zuchy? Ale momencik – my nic nie wiemy „jak sie prowadzi gromadę? Sprawności?gwiazdki? a co jak maluch płacze?” miałyśmy się nie martwić – był KTOŚ kto miał nas wszystkiego nauczyć-to był początek naszej znajomości. Pamiętam też i nadal się uęmiecham na to wspomnienie, gdy miało dojść do pierwszego spotkania-wyjatkowo przybyłyśmy z Zuzią przed czasem---czekałyśmy przy trzepaku pod Ani domem aby punktualnie sie zjawić u Niej w domu...na początku było oficjalnie...ale później no właśnie-tak jak Zuzia napisała – Ani dom nie tylko był miejscem rozmów o harcerstwie ale także o naszych prywatnych sprawach – kiedyś Jej się wyżaliłam, że mój brat chce wyjechać i nie pomoże mi przygotować sie do matury z angielskiego –Ania bez namysłu zaoferowała swoją pomoc-i tak było zawsze- problem-> telefon do Ani i zaproszenie na herbatkę pojawiało się błyskawicznie. W taki charakterystyczny sposób wymawiała moje imię, że nadal w myślach słyszę jego brzmienie...widzę też Jej postać....kształtują się Jej rady – na niesfornego zucha, sercowe, na złą pogodę, na głupi dzień...są osoby, które nie znikają i już pozostają gdzieś wkoło nas– dziękuję Ci Druhno Komendantko, że byłaś i że JESTEŚ...
Zgłoś SPAM
Pamiętam Ją jako namiestniczkę zuchową, komendantkę szczepu i opiekunkę naszej gromady zuchowej - to Ona uczyła nas wszystkiego od początku. Pamiętam Ją jako Leśne Licho na koloniach w Ocyplu w 2003 roku - na samym początku naszej znajomości. Później już zawsze do Niej przychodziłam opowiadać o swoich sukcesach, porażkach i planach, to Jej radziłam się zarówno w kwestiach harcerskich, jak i osobistych. Pamiętam nasze spotkania u Ani - najbardziej to dyniowe, po którym zostało mnóstwo zupy z dyni, mimo dolewania mleka i wody nie tracącej intensywnego smaku przypraw. I pamiętam, że w czasie mojej ostatniej u Niej wizyty przejęzyczyłam się i powiedziałam do Niej "mamo"...
Zgłoś SPAM
-
Powiadom znajomych
Imię i nazwisko:
Adres e-mail:
-
-
Edward Grzebieluch
22.12.2010